Marek Domagalski ("Rzeczpospolita", nr 194, 20 sierpnia 2008 r.)

 

RODZINA NIE DOSTANIE SPADKU PO MACKIEWICZU

Córka Halina, którą wspierali krewni, przegrała wczoraj prawomocnie walkę o spadek, w szczególności prawo do jego literackiej spuścizny.

Warszawski Sąd Okręgowy utrzymał orzeczenie I instancji stwierdzające, że spadek po Józefie Mackiewiczu przeszedł na już nieżyjącą Barbarę Toporską (Mackiewicz), drugą żonę pisarza (według niektórych tylko jego towarzyszkę życia), a nie na córkę Halinę Mackiewcz. W konsekwencji przypada Ninie Karsov-Szechter, kiedyś przyjaciółce Mackiewiczów, a teraz właścicielce londyńskiego wydawnictwa Kontra. Ona odziedziczyła (testamentowo) spadek po Toporskiej.

Spadek i literatura

Wokół rodziny pisarza i wokół Karsov-Szechter utworzyły się dwa (także literackie) obozy. Pierwszy zarzuca drugiemu, że książki jednego z największych polskich prozaików XX w. zasługują na lepszy los niż ten, jaki mają za sprawą wydawnictwa Kontra.

– To smutna wiadomość. Obawiam się, że dostęp do twórczości Józefa Mackiewicza będzie wciąż w Polsce ograniczony – powiedział "Rz" siostrzeniec pisarza Kazimierz Orłoś (komentarz Krzysztofa Masłonia niżej).

Rodzina Mackiewicza nie kwestionowała praw Karsov-Szechter do spadku po Toporskiej, ale odmawia jej praw do spuścizny po pisarzu, zwłaszcza w Polsce. Swoje żądania (prócz związków krwi, które w testamentach schodzą na bok), wywodzi z tego, że w 1982 r. córka Halina otrzymała list od ojca, w którym miał przekazać jej wszystkie prawa do wydań krajowych.

List, a nie testament

Szkopuł w tym, że pismo nie ocalało, nawet jego kopia. Był środek stanu wojennego, list zawierał nazwiska osób zaangażowanych w konspirację, więc córka spaliła go, by nie wpadł w ręce organów ścigania. Na twórczość Mackiewicza był wtedy zapis cenzury.

Sąd I instancji próbował ów domniemany testament odtworzyć, ale zeznania świadków się różniły: Kazimierz Orłoś widział ręczne pismo; Marek Nowakowski pamiętał wiele szczegółów, ale tego nie; Mirosław Kowalski, podziemny wydawca – "pismo drobne", by łatwiej było przemycić list do Polski; sama córka powiedziała na jednej z rozpraw, że "ojciec pisał wszystkie listy na maszynie".

To bardzo istotna kwestia, gdyż zgodnie z polskim prawem (ma zastosowanie, gdyż Mackiewicz miał zawsze polskie obywatelstwo) testament własnoręczny musi być napisany odręcznie.

Były inne testamenty

Z powodu tych dwuznaczności sądy obu instancji uznały, że nie był to testament. Z drugiej strony było kilka innych, niewiele różniących się testamentów Mackiewicza – na rzecz Barbary Toporskiej. W języku polskim z 1965 r. (na którym pisarz dwa razy potwierdzał swą wolę), następny po niemiecku – z 1969 r. W zeszłym roku zaś rodzina Mackiewicza dotarła do jeszcze jednego testament – w Muzeum Polskim w Rapperswilu. Mackiewicz wymienia w nim też drugą żonę jako spadkobierczynię, ale zaznacza, że tak postanawia "w nadziei, że zechce pomóc córce mojej Halinie".

Adwokaci Elżbieta Rydzewska i Andrzej Lagut, pełnomocnicy Karsov-Szechter, zbijali te próby odwrócenia wyniku procesu, wskazując, że owo polecenie testamentowe utraciło moc wraz ze śmiercią Toporskiej, sam testament nic zaś nowego nie wnosi, ale powiela poprzednie. Gdyby zaś Mackiewicz chciał spadek czy jego część przekazać córce Halinie, to by sporządził taki testament. Inne pokazują, że wiedział doskonale, jak się je pisze.


Komentarz Krzysztofa Masłonia: PISARZA ZABRAKNIE W KSIĘGARNIACH

Wyrok w sprawie spadku po Józefie Mackiewiczu to zła wiadomość. Oznacza dalszą nieobecność utworów Józefa Mackiewicza w większości księgarń, wznowienie pojedynczych tytułów dla pozoru tylko, opracowanych byle jak, bez zastosowania niezbędnego aparatu krytycznego.

Wyrok przedłuży trwającą latami obstrukcję wydawcy – Niny Karsov – uniemożliwiającą zarówno przekłady książek Mackiewicza, jak i adaptację jego prozy: radiową, telewizyjną, a przede wszystkim filmową. Nie będzie więc ekranizacji Drogi donikąd i Nie trzeba głośno mówić, epickiej opowieści o nieznanej wojnie, zajęciu przez Sowietów Wilna i bolszewickiej okupacji Kresów.

Po wyroku sądowym oddającym prawa autorskie do książek Pawła Jasienicy córce autora Rzeczpospolitej Obojga Narodów, oczekiwałem i teraz podobnego werdyktu: korzystnego dla rodziny pisarza, ale przede wszystkim dla literatury i czytelników. Na próżno.

 

 

powrót

 

strona główna