Jan Zieliński:

Józef Mackiewicz budzi emocje. Niektórzy uważają go za jednego z największych polskich prozaików XX wieku, inni za zdrajcę i kolaboranta.

Był i jest niewygodny. Przez swój bezkompromisowy antykomunizm, przez ostry język, przez przywiązanie do prawdy.

Był i jest potrzebny. Jego zwolennicy cenią go za to samo: za antykomunizm, za ostry język, za przywiązanie do prawdy.

Jest znany i zapoznany zarazem. Był, jak wynika z bibliografii druków podziemnych, pisarzem najczęściej wydawanym w tzw. "drugim obiegu". Żadna jego książka nie trafiła jednak dotąd na listy lektur szkolnych. Umarł kilkanaście lat temu, a dyskusje wokół jego osoby do dziś budzą emocje. Polemiki na temat Mackiewicza zajmują całe strony poważnych polskich dzienników i tygodników, a zarazem, paradoksalnie, sensowny i wyważony o nim artykuł można znaleźć na stronie internetowej polskich skinheadów.

O żadnym innym polskim pisarzu współczesnym, może prócz Gombrowicza, nie napisano tylu książek. Jego dzieła zebrane ukazują się w Londynie, w wydawnictwie Niny Karsov, które swą nazwę - podobnie jak niniejsza wystawa - zaczerpnęło od najbardziej znanej książki Mackiewicza ("Kontra").

Był zaprzeczeniem politycznej poprawności. W swych książkach stale kwestionował autorytety. Przed wojną w tomie reportaży (Bunt rojstów) piętnował zacieranie w imię polskiej racji stanu językowego, religijnego i kulturowego zróżnicowania kresów wschodnich. W czasie wojny w konspiracyjnych broszurach, a po wojnie w powieści Nie trzeba głośno mówić zarzucał władzom podziemnym, że poprzez wymianę informacji de facto współpracowały z Armią Czerwoną. W publicystyce przedwojennej krytyczny wobec ekspansji ekonomicznej Żydów, dał w latach czterdziestych wstrząsające świadectwo tragedii Żydów wileńskich w Ponarach, ze współczuciem pisał o losie mieszkańców wileńskiego getta. Naoczny świadek ekshumacji grobów katyńskich, przyczynił się do rozpowszechnienia na całym świecie prawdy o tej zbrodni i o jej sprawcach. W książce Kontra przedstawił dramatyczny los kozaków, którzy zostali wydani przez aliantów Związkowi Radzieckiemu - na niepewny los, często na śmierć. W latach siedemdziesiątych atakował Watykan i kościół katolicki w Polsce za ugodową politykę w stosunku do komunizmu.

Był znakomitym prozaikiem. Jego powieści odznaczają się precyzją konstrukcji, sugestywnością szczegółu, żywością języka i świetnym osadzeniem w realiach geograficznych, historycznych i przyrodniczych. Do tradycji realizmu wnoszą nowoczesne traktowanie przestrzeni, płynnie łączą znaczące detale ze śmiałą wizją historiozoficzną.

W stulecie urodzin Józef Mackiewicz nie przestaje zaskakiwać swych czytelników. Kolejne tomy londyńskiej edycji Dzieł przynoszą nowe oblicza tego prozaika, reportera, pamiętnikarza i pisarza politycznego.

(Tekst z katalogu wystawy KONTRA w setną rocznicę urodzin Józefa Mackiewicza w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, Warszawa 14 października - 31 grudnia 2002)

powrót

Beniamin Józef Jenne

SALUT NA ŚMIERĆ JÓZEFA MACKIEWICZA

I

Drugi już raz nie przejdziesz przez tę ruską groblę.
Orły były polskie.
Konie w ruskich chomątach.
Lud swój: nieufny i strwożony...
To tam - (będąc z niewinną Zosią w burdelu) - pełnym ułanów,
Karol Kotowski: ciął szablą,
Zatoczył się, i przystanął,
Przerażony...

Był rok 1919-ty, wileński.
Przepłynęły obłoki i klucze dzikich gęsi...

- "O mój rozmarynie"...
Chlusnęło pieśnią - w senny pejzaż.

II

W dwadzieścia lat później,
W marnym obejściu, w polskim kożuchu i ruskiej czapie,
Stałeś przy chłopskiej furze z batem...
Polski, i Europy - największy pisatiel.

Przepłynęły stukasy,
Przeczłapały belgijskie perszerony,
Znowu powiało dziegciem sowieckich strażników...
A ty, krytycznym okiem, przy marnym wozie -
Na pojutrze zapisywałeś historię.
Mszar, i zaśnieżone osiki... - bo jakże by nie?!
(Twoje własne obrazy).

Jesteś już w cieniu krzyża.
I poza krzyżem.
Amen...

Pejzaż już nie ten sam.

III

Czemużeś więc nie poczekał
Na tę zagniewaną bizantyjską "Ikonę"? (Rosję)
Na tych Ruskich, którzy zabijając ręce od tęgiego mrozu
Raz jeszcze wyjdą z chutorów - z chlebem i solą
Po wolność od kołchozów!

Jest więc teraz - tamten smutek wychodzący z kątów:
Pod zczerniałym okapem spłakane kobiety.
Niezwykła postać Weroniki...
Twój rysunek jej spódnicy,
I jej samej.

Zatem, jesteś już w Ostrobramskiej kaplicy.
(Zapisany).
Więc na to, co ma się jeszcze stać (?)
Poczekasz w Glorii...
Może się przez ten czas świat - przeglądać w twoich książkach,
W twoich zapisach "historii"...
I w powieści za powieścią zanurzać,
W tej wielkiej - i najprawdziwszej literaturze.

IV

- Biją dzwony...
- Biją dzwony...

Wezbranych słów i uczuć żalu nie spiszę, nie uchwycę...
Duch czasu zbliżył się - zapalił gromnice...

Więc po prostu, to już koniec, koniec!
- I tak całkiem bez patosu?...
"Czemu cieniu odchodzisz
- Ręce załamawszy na pancerz?..."
Albo: dostojnych słów innych, i śmielszych:
Nie! - naprawdę nie umiem, nie potrafię...
Wybacz!

Oddaję Ci królewski salut - prostym wierszem.

(Wiersz zamieszczony w: B. Truchan, Józef Mackiewicz w mej pamięci, Warszawa, Nowy Jork 1998)

Prezydent RP Lech Kaczyński o Józefie Mackiewiczu i Barbarze Toporskiej

powrót