List Mieczysława Iwańczaka do redakcji australijskiego miesiecznika „Listy do Polaków” z DATA, NR (list będzie przedrukowany w przygotowanej do druku książce Stanisława Iwańczaka Czy warto było wracać do Polski; nadesłał go nam jej redaktor Marian Piotr Romaniuk)

Kto i dlaczego zwalcza Mackiewicza?

Szanowny Panie Redaktorze,

W dniu 16. 05. 1970 roku "Tygodnik Polski" wychodzący w Melbourne, Australia, przedrukował w całości wywiad specjalnie przeprowadzony przez (nie wychodzący już dziś) "Nowy Świat" ze Stefanem Korbońskim pt. Sprawa Józefa Mackiewicza. Dla polskiego czytelnika w Australii był to już dalszy jej ciąg, przeniesiony z Europy i Ameryki na tamtejszy teren. Akcję przeciwko J. Mackiewiczowi, wszczętą przez kierownika polskiej sekcji Radia Wolnej Europy , podchwycili podlegli mu ludzie na różnych terenach polskiej diaspory. Nawet zjazd akowski, na którym rej wodził kierownik radia, chociaż nie zwołany w celu potępienia ostatniej książki Józefa Mackiewicza, poświęcił autorowi Nie trzeba głośno mówić sporo czasu. W rezultacie zjazd zwołany zgoła w innych celach, z inicjatywy prześladowców znakomitego pisarza, przekształcił się w inkwizycję. Nic zatem dziwnego, że zjazdowi nie starczyło czasu (czy odwagi?), żeby pośród innych rezolucji przypomnieć światu o prawach Polski do Ziem Wschodnich, zagrabionych przez Sowiety.

Do tzw. sprawy J. Mackiewicza próbowałem się włączyć jeszcze przed ogłoszeniem przez "Tygodnik Polski" wywiadu S. Korbońskiego. Chciałem w ten sposób dać wyraz swej dezaprobacie na jednostronne przedstawienie sprawy przez A. Chciuka i R. Gronowskiego . W uprzejmiej formie poprosiłem o miejsce w "Tygodniku". Gronowski mej prośbie odmówił, nie uzasadniając niczym swego postępowania. Bez słowa odesłał mi artykuł. I to jest powód, dla którego proszę Szanownego Pana Redaktora o opublikowanie mego listu na łamach Jego poczytnych "Listów do Polaków".


Wstydzę się za część tamtejszej prasy polskiej, która nie służy wyświetlaniu prawdy, ale tę prawdę jak najbardziej zniekształca. Obca jest tej prasie zasada, a zwłaszcza "Tygodnikowi Polskiemu", że należy wysłuchać i drugiej strony.

Mam listy z których wynika, że nie tylko mnie redakcja "Tygodnika" odmówiła prawa wyrażania poglądów w tzw. sprawie J. Mackiewicza, celowo zresztą wszczętej przez to pismo. Przeto bez obawy wyrażę opinię, iż akcję przeciwko Mackiewiczowi na terenie Australii zlecono pismu z Melbourne.

Smutne świadectwo wykańczania człowieka na zamówienie. I tym smutniejsze, że ludzie w tej akcji - nagonce zaangażowani pretendują do miana patriotów i niepodległościowców. Zaś w tym wszystkim warto zwrócić uwagę, iż równolegle z akcją wykańczania J. Mackiewicza na emigracji, rozszczekały się reżimowe kundle w kraju. I tu, i tam oskarża się go o współpracę z Niemcami. Ogólnie wiadomo, kiedy taki kontakt z władzami niemieckimi miał miejsce: w czasie jego wizyty w Katyniu. Pojechał tam jednakowoż za zgodą władz Polski Podziemnej!

Rozważmy teraz, co mówi S. Korboński w swoim wywiadzie na temat tzw. wyroku śmierci na J. Mackiewicza. Korboński nie precyzuje dokładnie, kiedy to miało miejsce. Raczej odnosi się wrażenie, że wyrok wydany był przed wyjazdem Mackiewicza do Katynia. Dlaczego zatem władze AK (przecież musiały wiedzieć o wyroku), równocześnie godzą się na jego wyjazd?

Załóżmy inną możliwość, że wyrok zapadł już po wizycie w Katyniu. Jeśli tak - to dlaczego? Czy Mackiewicz od tego momentu, w pojęciu oskarżycieli, rozpoczął był kolaborację z Niemcami? Ale temu rozumowaniu przeczy sam Korboński. Bowiem zarzutami o współpracę obarcza Mackiewicza, ten "wytrawny" prawnik, od momentu wejścia Niemców na polskie tereny Wschodniej Rzeczypospolitej. Coś tu zatem nie gra. A mimo tak koślawego oskarżenia udało się naganiaczom zmontować opinię potępiającą zasłużonego sprawie polskiej pisarza. Ale dla orientujących się w tzw. sprawie Józefa Mackiewicza, te luki, te naciągania faktów czy nawet pospolite kłamstwa mają swoją wymowę. Po prostu chodzi tu o wykończenie niebezpiecznego przeciwnika, bo mądrego, który swoją twórczością przypomina nam nasze polskie błędy, wtedy i dziś jeszcze wciąż popełniane.

Dla mnie osobiście klucz do zagadki zwalczania i szkalowania J. Mackiewicza tkwi w jego wizycie katyńskiej. Gdyby nie relacje Mackiewicza na temat tej potwornej zbrodni bolszewickiej, stosunki państw zachodnich jak i rodzimych ugodowców pojałtańskich z Rosją Sowiecką, byłyby bez porównania lepsze. Można podważać inne relacje o Katyniu prócz jednej: Mackiewicza. Jego argumentacja, fakty i rzeczowe dowody zabrane z miejsca kaźni polskich oficerów są nie do obalenia. Stąd bierze początek nienawiść wrogów do Józefa Mackiewicza.

Jeśli już mielibyśmy kogoś zapytać o danie rachunku z działalności z tamtych czasów, to przede wszystkim zapytajmy Stefana Korbońskiego, jak się wywiązał z roli ostatniego Delegata Rządu RP na Kraj? To właśnie S. Korboński czynnie włączył się w budowę ustroju PRL! A więc pośrednio przyczyniał się do zbudowania aparatu ucisku Narodu Polskiego. Bez wątpienia było to działaniem na niekorzyść Polski Niepodległej. Nikt tu na emigracji Stefana Korbońskiego za to nie ściga ani prześladuje. (Wszelako wypada powiedzieć, że był to rodzaj kolaboracji z komunistami, a pośrednio z Rosją bolszewicką). Przeciwnie, chodzi on nadal w glorii patentowanego bohatera. I działa w pełnej swobodzie. A że w formie nam znanej, to już wina zorganizowanego społeczeństwa emigracyjnego, które nie umie wyciągnąć właściwych wniosków z przeszłości przeróżnych "bohaterów".

Mackiewicz swoją twórczością pisarską wszedł na stałe do wielkiej literatury narodowej. Zaś jako bojownikowi ze światowym komunizmem, wszyscy walczący z tym nieludzkim systemem społeczno-politycznym, winniśmy wdzięczność, że zechciał oddać swój wielki talent w obronie człowieka i narodów. Nie każdego na to stać.

Od momentu zorganizowanej nagonki na osobę Józefa Mackiewicza minęły dwa lata! I chociaż stopniowo malało natężenie tej akcji, to jednakowoż przeciwnicy talentu autora Nie trzeba głośno mówić nie zawiesili swych pretensji na kołku, ale w sporadycznych wypadkach szarpali go w niewybrednych atakach.

Na szczęście dla prawdy, również w tym samym czasie miały miejsce dwa zdarzenia, które tzw. sprawę Józefa Mackiewicza ustawiły w pozycji pełnej rehabilitacji i satysfakcji. Nie chodzi tu o rehabilitację Mackiewicza z rzekomej współpracy z Niemcami, bo takiego oczyszczenia on nie potrzebuje. Chodzi tu wszelako o fakt dania Józefowi Mackiewiczowi pełnej satysfakcji. Już pierwsze zdarzenie, tj. opublikowanie w "Zeszytach Historycznych" wydawanych przez Instytut Literacki w Paryżu (...) listu adwokata Zygmunta Jundziłła, powinno zreflektować atakierów Mackiewicza, i, jeśli nie zmusić ich do przeproszenia obrażonego nagonką pisarza, to przynajmniej do poniechania haniebnej akcji wykańczania człowieka.

Zdarzenie drugie, to nadanie Józefowi Mackiewiczowi z okazji Święta Niepodległości w 1971 roku wysokiego polskiego odznaczenia. W numerze 12(203) londyńskiej "Rzeczypospolitej Polskiej" z dnia 24 grudnia 1971 roku ukazało się oznajmienie następującej treści:
ODZNACZENIE JÓZEFA MACKIEWICZA
Wśród odznaczonych przez Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w dniu Święta Niepodległości, 11-go listopada 1971 roku został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Józef Mackiewicz, literat i publicysta oraz autor książek o Zbrodni Katyńskiej, za wybitną twórczość na polu literatury i publicystyki.
Wspomniany na początku mego listu R. Gronowski w swoim ataku na J. Mackiewicza, zamieszczonym w "Tygodniku Polskim" - w dziale Fakty, Opinie, Komentarze z dnia 25. 04. 1970 r. solennie przyrzeka przeprosić go (słuchajcie Czytelnicy) - jeśli on (Mackiewicz) tylko dowiedzie swej niewinności! Dokładnie w ten sam sposób każe "prawo" bronić się oskarżonemu w PRL!

Ogarnia człowieka zdumienie: bo skąd nagle w niepodległościowym piśmie sam naczelny (tak się tytułuje) redaktor i wydawca (w jednej osobie) stosuje metody podobne reżymowym?

W świetle podanych wyżej obu tych faktów Józef Mackiewicz dowiódł swej niewinności. Teraz kolej na panów Gronowskich, Chciuków, Garlińskich, Korbońskich i Nowaków, którzy organizowali i brali udział w nagonce. Panowie! Stańcie rzędem: zdarzyła wam się okazja do własnej rehabilitacji.

List niniejszy piszę w przekonaniu, że Redakcja "Listów do Polaków" zechce go łaskawie opublikować. Będzie to w małym stopniu tylko rekompensata dla tzw. sprawy Józefa Mackiewicza, przedstawianej celowo i złośliwie w "Tygodniku Polskim" piórem zawistnych i duchem małych ludzi
.
Łączę dla Pana Redaktora wyrazy głębokiego szacunku i poważania
Mieczysław Iwańczak

 

powrót

 

strona główna