Józef Mackiewicz (fragment listu do Edwarda Duszy, napisanego w roku 1980 lub nieco później, cyt. za: Józef Mackiewicz, Katyń - zbrodnia bez sądu i kary, zebrał i opracował Jacek Trznadel, Polska Fundacja Katyńska, Wydawnictwo ANTYK Marcin Dybowski, Warszawa 1997, s. 446-447):

[O książkach o Katyniu]

[...] A teraz muszę odpowiedzieć na Pański list z dn. 16 września 1980 roku, w którym zapytuje Pan mnie o "manuskrypt polski mojej książki o Katyniu". Musiałem na to pytanie już wielokrotnie odpowiadać ostatnio. Poza prof. Zawodnym, nie ma innej książki o Katyniu na świecie, tylko moja. Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów, z przedmową gen. Andersa, w Londynie etc., po polsku i angielsku, to jest też moja książka. A było tak.

W roku 1945, gdy przedostałem się z kraju do Włoch, "Biuro Studiów" II Korpusu Polskiego (Zdzisław Stahl) zwróciło się do mnie z propozycją napisania książki o zbrodni katyńskiej. Ale nie pod moim nazwiskiem, lecz w postaci "białej księgi", urzędowego zbioru dokumentów i relacji. Zgodziłem się na to. Książkę napisałem. Była w niej również moja osobista relacja z pobytu w Katyniu w 1943 r. Wszystko było dobrze, dopóki generał Anders nie wpadł na pomysł wydania mojej książki po francusku pod własnym nazwiskiem swoim. Wynikła z tego długotrwała kłótnia, której szczegółów nie będę tu opisywał. W rezultacie - zerwanie. Stahl zaczął się podawać za autora mojej książki, ponieważ był wtedy szefem tego Biura Studiów. Ja nie chciałem występować osobiście przeciwko gen. Andersowi ze względów politycznych. Były mediacje, sądy rozjemcze etc. Zresztą o tym, że to ja napisałem tę książkę, było w prasie emigracyjnej kilkakrotnie.

Stahl (Anders) wyrzucili w późniejszych wydaniach moją osobistą relację, którą ostatnio zamieścił "Dziennik Polski" w Londynie. Stąd list Jędrzejewicza tamże zamieszczony, który przyczynił się jeszcze do zamieszania.

Bo było znowuż tak: zaraz po zerwaniu ja napisałem bardziej potoczystą wersje własnej książki i przetłumaczyłem ją na angielski (tłumacz Sapieha), ukazała się w wielu językach; angielskim, niemieckim, hiszpańskim, włoskim, portugalskim i francuskim. Po polsku nie mogłem jej wydać, gdyż byłyby to dwa grzyby w barszczu. To prawda, w późniejszych wydaniach podjętych przez biuro Andersa, Stahl dołączył materiały, jakich ja nie miałem (na przykład zeznanie dr Wodzińskiego). Całość jednak i w piśmie, i w kompozycji, to jest ta sama moja książka.

W międzyczasie, jeszcze z Rzymu, przesłałem kopię Jędrzejewiczowi do Instytutu Piłsudskiego w Ameryce, stąd jego list do "Dziennika Polskiego".

Amerykańskie wydanie tej książki British Books Center, New York, 1952.

Czy ja dostatecznie jasno napisałem, bo w ostatnich czasach jestem w złej formie, każde pisanie sprawia mi trudność. [...]

 

powrót

 

strona główna