Włodzimierz Odojewski („Tygodnik Powszechny” nr 17 z 23.04.2000)

Józef Mackiewicz – autor nadal nieznany

Niepowtarzalna szansa szerszego zaistnienia twórczości Józefa Mackiewicza w świadomości Polaków została zmarnowana. I powiedzmy sobie od razu: nie przez jakieś tajemnicze krajowe siły blokujące dostęp tej twórczości na krajowy rynek, ale przez upór osoby postronnej.

Czy twórczość Józefa Mackiewicza jest w Polsce obecna? Czy pisarz, autor świetnych powieści i opowiadań, jest w Polsce czytany? Czy jego książki egzystują w obiegu czytelniczym i czy można znaleźć je w księgarniach oraz w bibliotekach? A wreszcie: czy chociażby ta jedna, pamiętna jego książka o zbrodni katyńskiej, napisana z pozycji świadka odkrywania tej zbrodni i pierwszej ekshumacji katyńskich grobów jest szerzej znana, czy cieszy się ze wszech miar zasłużoną przecież estymą i popularnością? Na wszystkie te pytania trzeba ze smutkiem odpowiedzieć -- że nie, albo że raczej nie.

Twórczość Józefa Mackiewicza, objęta za czasów PRL najściślejszym zapisem cenzury (dotyczącym także nazwiska pisarza), zaczęła wyrywkowo i w bardzo ograniczonych nakładach docierać do czytelnika krajowego dopiero w latach 80. przez tzw. drugi obieg. Także jego najwyższej politycznej wagi dzieło ,,Katyń -- zbrodnia bez sądu i kary". Pamiętam, jakie te, ukradkiem szmuglowane z kraju do Monachium druki, ściślej: egzemplarze autorskie tych druków, wrażenie robiły na autorze.

Józef Mackiewicz odzyskania niepodległości przez kraj, strząśnięcia przezeń sowieckich armii i innych atrybutów wasalnej zależności nie doczekał. Doczekało jednak jego dzieło. I wejście tego dzieła na literacko-polityczny rynek wydawniczy i księgarski w Polsce mogło być po 1989 roku triumfalne. A znaczenie dla dokonania korekt w historii naszego kraju i wyjaśniania tzw. „białych plam" ogromne. Niestety, nic takiego się nie zdarzyło. A zapewne teraz już się nie zdarzy. Sprzyjająca emigracyjnej literaturze czy też w ogóle rozrachunkom polityczno-historycznym aura minęła, rynek księgarski tym tematem może nawet tak naprawdę się nie nasycił, ale -- w myśl hasła wyartykułowanego i rzuconego przed kilkoma laty przez „młodych gniewnych" krytyki polskiej, że dość już wszelkiej martyrologu, wszelkiego narodowego cierpiętnictwa, ustawicznego pisania o ojczyźnie z dużej litery -- nastąpił tendencyjny (myślę, że czasowy) odwrót wydawców, księgarzy i krytyki od twórczości penetrującej narodową przeszłość i tę przeszłość rozliczającej (a w pewnym sensie również w ogóle od literatury rodzimej), na które to miejsce wtargnęły lawinowo tłumaczone i wydawane książki „lekkie, łatwe i przyjemne", najczęściej z obszaru zaoceanicznego.

Jedyna, niepowtarzalna szansa szerszego zaistnienia twórczości Józefa Mackiewicza w świadomości Polaków została więc zmarnowana. I powiedzmy sobie od razu: nie przez jakieś tajemnicze krajowe siły blokujące dostęp tej twórczości na krajowy rynek (w rodzaju cenzury czy postkomunistycznych ośrodków nacisku), ale przez upór osoby postronnej; chodzi o ostatniego emigracyjnego wydawcę Józefa Mackiewicza, właścicielkę londyńskiego wydawnictwa Kontra, panią Ninę Karsov-Szechter.

Działalność tego małego, utworzonego w Londynie w początku chyba lat 80. polskojęzycznego wydawnictwa, Nina Karsov-Szechter zainaugurowała publikacją kilku utworów swojego męża Szymona Szechtera, następnie na emigracyjny rynek księgarski wypuszczała już tylko tom po tomie kolejne książki Józefa Mackiewicza. I niezależnie od tego, co się później stało (a co zaraz spróbuję czytelnikom przybliżyć), zasługi w dziele przypomnienia twórczości Józefa Mackiewicza na emigracji, z której znaczną częścią był on w sposób trudno wprost wyobrażalny skłócony, są niepodważalne.

Myślę, że to właśnie między innymi zbudowało kredyt zaufania, jakim Ninę Karsov-Szechter darzyła wieloletnia towarzyszka życia Józefa Mackiewicza, Barbara Toporska (także emigracyjna pisarka), czyniąc ją przed śmiercią swoją spadkobierczynią. I tu zaczyna się widowisko komediowe na użytek gawiedzi, które nie byłoby niczym innym jak tylko komediowym widowiskiem, gdyby jednocześnie nie stało się ogromną tragedią dla samego dzieła pisarza, tragedią niczym przez niego nie zawinioną.

Czy Nina Karsov-Szechter jest rzeczywiście spadkobierczynią Józefa Mackiewicza? I czy rzeczywiście może dysponować spadkiem, którego główną część stanowi pozostawiona przez niego twórczość? Ona twierdzi, że tak. I sama, i przez swych adwokatów. Swe przekonanie opiera na testamencie Barbary Toporskiej. I na dwóch testamentach (w różnym czasie spisanych) Józefa Mackiewicza, czyniących Barbarę Toporską jego spadkobierczynią. Dostęp do tych testamentów Nina Karsov-Szechter umożliwiła sobie -- co ujawniły sądownicze władze niemieckie -- przedstawiając się im jako córka Barbary Toporskiej (!). Nie zostało jednak dotychczas sądownie stwierdzone, który z tych dwóch testamentów (a właściwie trzech, bo i Barbary Toporskiej) stanowić może podstawę do nabycia spadku po Józefie Mackiewiczu, i czy są zapisem także obejmującym twórczość, a nie tylko przeróżne mieszkaniowe nieruchomości, oraz -- jeżeli oba testamenty Józefa Mackiewicza w tej materii budzą poważne wątpliwości -- czy Barbara Toporską była w ogóle władna (tak to się chyba w języku prawniczym określa) przekazać dorobek Józefa Mackiewicza osobie trzeciej; to też przedmiot jednego z postępowań sądowych w Warszawie.

Wszystkim tym jednak -- tymi właśnie zawiłymi, skomplikowanymi i trudnymi sprawami prawniczymi -- nie chciałbym się zajmować. Można utonąć w powodzi papierów trzech czy czterech nawet procesów sądowych toczących się w Polsce (bo jednak o sprawach tych ostatecznie decydować będą polskie sądy, a nie niemieckie, choć Józef Mackiewicz w Niemczech mieszkał, ani angielskie, choć miał angielski travel document); trzeba być prawnikiem, żeby przekopując się przez nie zrozumieć ich specyficzny język. Jest jednak coś wysoce niepokojącego w samym fakcie, że kiedy postępowanie spadkowe dotyczące spuścizny po Józefie Mackiewiczu nie jest jeszcze zakończone, Nina Karsov-Szechter uzurpuje sobie prawo do miana wyłącznej spadkobierczyni pisarza i w tej roli występuje. Dysponuje więc jego dziełem, włóczy po sądach jego córkę (zamieszkałą w Polsce), żąda kilkudziesięciotysięcznych odszkodowań zarówno od niej, jak i od Fundacji Katyńskiej, wydawcy książki „Katyń, zbrodnia bez sądu i kary", a nawet od jednego z pism warszawskich, które wydrukowało dwustronicowy fragment „Drogi donikąd" za zgodą córki autora, Haliny Mackiewicz. Warto dodać, że Halina Mackiewicz groszowe honoraria zawsze przekazywała na rzecz Fundacji Katyńskiej.

A już tragiczne wydaje się to, że Nina Karsov-Szechter jako rzekomy dysponent praw autorskich Józefa Mackiewicza blokuje całe już dziesięciolecie publikację dzieł pisarza w kraju. Wprawdzie od momentu, kiedy córka pisarza wystąpiła do sądu polskiego o stwierdzenie praw spadkowych po ojcu, czyli od czterech lat (jak wiemy, procesy w sądach polskich toczą się długo) Nina Karsov-Szechter zdecydowała się na sprzedaż niektórych książek pisarza w kraju, tych publikowanych przez wydawnictwo Kontra w Anglii oczywiście, jednocześnie jednak zaopatruje każdy poszczególny egzemplarz w nadruk, iż „...czyni to niezgodnie z wolą Józefa Mackiewicza". Mało więc, że książki te są dostępne w niewielkich, wprost śladowych ilościach i tylko w kilku elitarnych księgarniach w kraju można je znaleźć, to jeszcze każda opatrzona jest owym niedorzecznym (a może zagadkowym?) „stemplem", pośrednio chyba sugerującym, że Nina .Karsov-Szechter nie uważa dzisiejszej Polski za niepodległą i że -- jej zdaniem -- pisarz sądziłby podobnie. A więc nie godziłby się, gdyby żył, na kolportaż własnych dzieł w dzisiejszej Polsce w obiegu oficjalnym.

Całkowitym już zakazem sprzedaży w Polsce Nina Karsov-Szechter objęła na przykład wydaną przez Kontrę w 1995 roku „Wileńską powieść kryminalną" -- książkę, którą, trochę zapewne dla zabawy, napisali przed wojną w Wilnie Józef Mackiewicz, Jerzy Wyszomirski i Walerian Charkiewicz, wszyscy związani ze „Słowem". Wydana wówczas pod pseudonimem „Felicji Romanowskiej" powieść, została teraz przez Ninę Karsov-Szechter oparzona nadrukiem „Nie jest przeznaczona na sprzedaż w Polsce"!!!

Mało tego wszystkiego! Nina Karsov-Szechter blokuje również przekłady i publikacje Józefa Mackiewicza w krajach zachodnich -- w Niemczech i we Francji (ostatnio odmówiła także wydawcy w Szwajcarii, który chciał wydać w języku francuskim wszystkie dzieła polskiego pisarza). Konia więc z rzędem temu, kto to wszystko zrozumie! Bo -- co więcej -- okazało się, że „jedyna spadkobierczyni praw autorskich" Józefa Mackiewicza, jak londyńska wydawczyni określa samą siebie na tytułowej stronie każdego egzemplarza publikowanej przez Kontrę książki, nie godzi się również na rozpowszechnianie wiedzy o pisarzu w jego własnym kraju. Właśnie wiedzy! Otóż w roku 1995 Kontra opublikowała pracę Dariusza Rohnkego o Józefie Mackiewiczu pt. „A ja przeciwnie..." Lecz na jednym czy dwóch egzemplarzach tej książki, które dotarły jakimś cudem do Biblioteki Narodowej, znajdujemy znany już dobrze nadruk w języku polskim i angielskim... „nie jest przeznaczone na sprzedaż w Polsce"(!).

Cóż to wszystko w końcu znaczy? Kogo Nina Karsov-Szechter chce w ten sposób pognębić lub pokarać?! Czy brak nie tylko książek pisarza, ale i wiedzy o nim w Polsce, jest w czyimkolwiek interesie poza jego wrogami? A tych miał i ma wielu. Czy zrozumiałe dla kogokolwiek nad Wisłą są „nadruki" na wydawanych przez Kontrę książkach pisarza, że nie życzyłby on sobie sprzedaży własnych dzieł we własnym kraju? Doszło już do tego, że któraś z prawicowych gazet krajowych, obserwując tragiczne manipulacje wokół dzieła Józefa Mackiewicza, nazwała owe manipulacje „pośmiertnym" KGB-owskim spiskiem przeciwko jego pisarstwu.

Poza pewnością, że Nina Karsov-Szechter wyrządza w ten sposób olbrzymią (dziś, kiedy na literaturę rozrachunkową moda, jeżeli nie minęła, to w każdym razie zmalała), niepowetowaną krzywdę samemu pisarzowi i jego pisarstwu, a także jego potencjalnym czytelnikom, można by jeszcze dodać, że istotnie cieszyć się z tego powodu mogą jedynie byli komuniści, zarówno w Polsce, jak i wszędzie na świecie. Tylko bowiem w interesie komunistów i komunizmu było zawsze blokowanie, przemilczanie i dyskryminowanie twórczości Józefa Mackiewicza. Ze smutkiem i zdumieniem trzeba stwierdzić, że Nina Karsov-Szechter dzieło to kontynuuje.

Już w 1990 roku, a może i w roku następnym, próbowałem z Niną Karsov-Szechter rozmawiać na ten temat przy okazji spotkań na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie nad Menem. Niewiele z jej argumentacji wtedy zrozumiałem, dziś, muszę przyznać, nie rozumiem już absolutnie nic.

 

 

powrót

 

strona główna