Fragment rozmowy Krzysztofa Masłonia z Włodzimierzem Odojewskim pt. Groby się jeszcze nie zapadły ("Rzeczpospolita" - "Plus Minus" nr 281, 01.12.2001)

[...]

A co z Katarzyną, bohaterką "Zasypie wszystko, zawieje"? Dopominał się o dalszą opowieść o niej Zbigniew Bieńkowski; myślę, że i dziś nie jestem odosobnionym czytelnikiem, którego również zafascynowała ta tajemnicza kobieta, jakby naznaczona przez los. Pański wydawca zapowiada dalszy ciąg najsławniejszej pana powieści. Czy właśnie z niego dowiemy się dalszego ciągu historii o Katarzynie, czy też będzie to zupełnie inny utwór?

Trudno mi o jednoznaczną odpowiedź. Nad dalszym ciągiem mego kresowego cyklu zacząłem pracować już w latach siedemdziesiątych, przerywałem, kontynuowałem, znowu przerywałem. Może jest już za późno. Niedawno przekazano mi zdanie pewnej starszej pani, dawnej peerelowskiej cenzorki. Powiedziała po przeczytaniu "Oksany": "Odojewski jest niepoprawny politycznie, pisze nie na czasie". Coś w tym chyba jest.

Żeby tylko niepoprawny... Stosunkowo niedawno, w "Kwartalniku Artystycznym" zarzucono panu antysemityzm. Nastąpiło to w związku z zajęciem przez pana stanowiska w sporze dotyczącym rozpowszechniania w Polsce książek Józefa Mackiewicza. Czy mógłby pan przypomnieć, o co w tej całej sprawie chodziło i czyżby istotnie był pan żydożercą?

To temat rzeka. Ale najkrócej: Nina Karsov-Szechter, jakoby spadkobierczyni Józefa Mackiewicza, swoimi "widzimisiami" zmarnowała szersze zapotrzebowanie przed laty w Polsce na takie książki, jakie ten autor ogłaszał. Napisałem o tym pierwszy raz bez ogródek wiosną 2000 roku. Choć Jerzy Giedroyc w liście do mnie z 29 stycznia 2000 r. ostrzegał mnie przed braniem udziału w "... tragikomedii Józef Mackiewicz contra Karsov, bo Karsov jest maniaczką, z którą nic zrobić nie można..., natomiast dysponuje szeregiem możliwości, których nie znam, ale się domyślam...". No cóż, ja jednak nie posłuchałem doświadczonego człowieka. Ogłosiłem w tej sprawie kolejno trzy polemiczne z jej stronnikami artykuły. Żaden z tych jej stronników mnie nie przekonał. Trzeba więc było palnąć do mnie z "grubej rury": ponieważ panią Karsov-Szechter nazywam w swoich artykułach właśnie Karsov-Szechter, a "Szechter" to ponoć w Polsce synonim Żyda, więc jestem antysemitą.

Może nie chodzi o synonim Żyda, ale o to, że mąż Niny Karsov był bratem ojca Adama Michnika.

Nic na to nie poradzę, że Nina Karsov-Szechter tak właśnie się nazywa, nie inaczej. Tak podpisywała swe listy do mnie do redakcji kulturalno-literackiej Radia Wolna Europa, ale co istotniejsze - jej dwuczłonowe nazwisko widnieje w aktach sądowych w Monachium, związanych ze sprawą Józefa Mackiewicza, później zaś Barbary Toporskiej, towarzyszki życia pisarza, a również w sądzie w Warszawie, przed którym toczy się sprawa o spadek po Józefie Mackiewiczu. Nazwiskiem Karsov-Szechter podpisywała wydawczyni londyńska także listy do rodziny Józefa Mackiewicza w kraju, kiedy z nią prowadziła korespondencję. Nie natrafiłem nigdzie na żadne publiczne oświadczenie Niny Karsov-Szechter, ustanawiające, że w kraju jej nazwisko brzmieć ma Karsov, a za granicą, zwłaszcza w Niemczech, Karsov-Szechter. Skoro autor paszkwilu na mnie we wspomnianym piśmie twierdzi, iż "Szechter" jest w Polsce synonimem Żyda, rodzi się we mnie teraz niepokojące pytanie, czy dla Niemców - wciąż żyjących pamięcią swych zbrodni - używanie tego nazwiska nie było, albo nie mogło być w intencji wydawczyni londyńskiej, zręcznym manewrem, źródłem nacisku na tych czy innych pracowników niemieckich instytucji. Może to wreszcie wytłumaczyłoby, jak to się stało, że bez złożenia odpowiednich dokumentów, została ona tam tak pochopnie uznana za córkę Barbary Toporskiej i spadkobierczynię zmarłej, mogącą zagospodarować pozostałości po niej.

Tak to - w związku z tą całą mistyfikacją - zostałem antysemitą. W Polsce bardzo łatwo zrobić z kogoś antysemitę. Ale że nie jestem wielbłądem, nie będę tłumaczył.

[...]

 

powrót

 

strona główna