powrótstrona główna
 

"Rzeczpospolita", "Plus Minus", 5-6 grudnia 2009 r.

Krzysztof Masłoń

GOSPODYNI W MACKIEWICZOWSKIEJ PARAFII

W 1976 roku w liście do Ignacego Wieniewskiego, redaktora "Pamiętnika Literackiego", Józef Mackiewicz przytoczył znamienną historię dotyczącą prawdziwego autorstwa książki Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów z przedmową gen. Andersa, de facto napisanej przez Mackiewicza właśnie. Otóż, gdy w 1945 r. w Rzymie pisarz po raz pierwszy usłyszał sugestię, by ze względu na popularność Andersa pracę tę wydać pod nazwiskiem generała, udał się do szefa Wydziału Propagandy, Kultury i Prasy II Korpusu mjr. Stefana Benedykta, pytając, co myśli o takiej procedurze. "Benedykt – relacjonował Józef Mackiewicz – kilka razy odchrząknął, zrobił dowcipną minę i zapytał mnie:
– A zna pan anegdotę o księżej gospodyni?
– Nie znam.
– Księża gospodyni w pierwszym roku mówi: »To wszystko księdza proboszcza«. W drugim: »Nasze«. A w trzecim: »Moje«. – Pośmieliśmy się, i na tym się skończyło".

Po wydaniu Zbrodni katyńskiej... w Londynie i nieprzyjęciu przez Mackiewicza oferowanych mu za książkę 30 funtów, autor powtórnie wybrał się do tego samego majora Benedykta. "Czy pan pamięta – spytał – jak mi opowiadał anegdotę o księżej gospodyni?
– A wie pan, że nie pamiętam...".

W rolę księżej gospodyni od dłuższego czasu z powodzeniem wciela się Nina Karsov-Szechter, spadkobierczyni praw do utworów Józefa Mackiewicza (na mocy testamentu sporządzonego przez Barbarę Toporską, towarzyszkę życia pisarza, a nie przez niego samego) i edytorka jego dzieł w należącym do niej wydawnictwie Kontra z siedzibą w Londynie. Najnowszym jej posunięciem jest pozwanie do sądu prof. Jacka Trznadla. Proces wyznaczony został na 9 grudnia.

Ta pod wieloma względami bulwersująca sprawa ma swoją historię, którą w przededniu rozprawy warto przypomnieć. Profesor Jacek Trznadel w 1997 roku zebrał i opracował materiały katyńskie autorstwa Józefa Mackiewicza, wydając je pod tytułem Katyń – zbrodnia bez sądu i kary (Polska Fundacja Katyńska, Antyk). W pozwie sądowym z 8 maja 1997 r. Nina Karsov-Szechter stwierdziła, że wydanie tej książki "stanowi oczywiste naruszenie woli autora, który nie życzył sobie wydania tej publikacji w Polsce".

Ten jawny absurd przez sąd nie został dostrzeżony. Józef Mackiewicz, owszem, nie chciał być drukowany w Polsce, ale w Polsce Ludowej. Nina Karsov-Szechter, nie przyjmując tego do wiadomości, zaczęła opatrywać każdy egzemplarz wydawanych książek Józefa Mackiewicza ulotką, naklejaną lub drukowaną na pierwszej stronie: "Decyduję się na sprzedawanie w Polsce publikowanych przez londyńskie wydawnictwo Kontra dzieł Józefa Mackiewicza wbrew woli zmarłego Pisarza i wbrew własnym przekonaniom. Józef Mackiewicz wierzył, że nigdy nie zrobię niczego, co byłoby niezgodne z Jego wolą – dlatego zostałam jedyną spadkobierczynią praw autorskich. Dziś podejmuję taką decyzję, bo nie mam innych możliwości chronienia tych praw, a zachowanie ich uważam za swój najważniejszy obowiązek". Biedna, księża gospodyni...

Dziwnym – najdelikatniej mówiąc – posunięciom Niny Karsov-Szechter, emigrantki od końca lat 60., towarzyszyło konsekwentne pomijanie w kolejno wydawanych tomach tego, co z polskiego punktu widzenia jest w twórczości Józefa Mackiewicza najważniejsze: problematyki katyńskiej. Przez wszystkie lata, w kilkunastu tomach Dzieł Józefa Mackiewicza (naocznego świadka rozkopywania przez Niemców w 1943 roku grobów katyńskich, autora licznych reportaży, wspomnień i, najogólniej mówiąc, świadectw) znalazły się zaledwie dwa teksty poświęcone Katyniowi. W tomie Fakty, przyroda i ludzie czytelnik znajdzie Dymy nad Katyniem, a w tomie Nudis verbis przedrukowany z wileńskiego "Gońca Codziennego" wywiad udzielony przez Mackiewicza, po jego powrocie z Katynia (przy okazji: za przedrukowanie tego wywiadu w 2003 roku w "Plusie Minusie" redakcja "Rzeczpospolitej" przepraszała... księżą gospodynię). Obszerny zbiór katyńskich tekstów pisarza wydał dopiero nie kto inny, a Jacek Trznadel. "Zaaresztowaną" następnie przez sąd edycję konsultował z córką Józefa Mackiewicza Haliną, wiedząc o przekazaniu jej przez ojca w 1982 roku praw autorskich na rynek krajowy. Po pozwie Niny Karsov-Szechter IV Wydział Cywilny Sądu Wojewódzkiego w Warszawie wstrzymał kolportaż Katynia – sądu bez zbrodni i kary. Teraz należy się spodziewać ciągu dalszego, a sytuacja dla pozwanego wydaje się znacznie trudniejsza niż w końcu minionej dekady. Mianowicie w zeszłym roku, 20 sierpnia Sąd Apelacyjny w Warszawie odrzucił apelację córki Józefa Mackiewicza Haliny Mackiewicz, co skutkuje przyznaniem praw do utworów Józefa Mackiewicza na polskim rynku książki... oczywiście, że Ninie Karsov-Szechter.

Na łamach "Rzeczpospolitej" w 2005 roku Włodzimierz Odojewski w artykule wymownie zatytułowanym Żenujący spór [zobacz], nawiązując do kwestii praw autorskich, zwrócił uwagę, że "cała ta afera ma miejsce wtedy właśnie, kiedy sprawa Katynia – miast, w związku z oddalaniem się w czasie – zabliźniać się, ulegać powolnemu wyciszeniu, przeciwnie, zaognia się z roku na rok, rany nie chcą się zagoić. Rosja bowiem nie chce tej zbrodni ukazać we właściwym jej, wyjątkowym świetle i wymiarze w odróżnieniu od mordów innych, chociażby gułagowych, mających prawnie inny charakter (...) w ogóle w tej sprawie pokazuje Polsce plecy".

I nic dziwnego, że w uhonorowanym w zeszłym miesiącu wyróżnieniem w Nagrodzie im. Józefa Mackiewicza Pisarzu dla dorosłych Grzegorz Eberhardt pisał: "... coraz oczywistsze staje się, że teksty Mackiewicza na temat Katynia – zgodnie z wolą sił, których oficjalnym, widzialnym, znanym z nazwiska, wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter – to teksty, które nie miały być wydane. I to wyraźnie widać właśnie dziś, po (...) latach, w których podstawowym obowiązkiem wydawnictwa przypisującego sobie prawa do Józefa Mackiewicza powinno być opracowanie i wydanie jednego z jego ważniejszych dzieł – świadectwa zbrodni katyńskiej".

Ale oto ni z tego, ni z owego do sprzedaży trafił właśnie oznaczony numerem 19, tom Dzieł Józefa Mackiewicza zatytułowany Sprawa mordu katyńskiego. Ta książka była pierwsza. A cóż to za odkrycie, mackiewiczolodzy powinni zawyć ze szczęścia, ci jednak milczą. Czyż bowiem nie jest to przypadkiem ta sama książka, za którą profesor Trznadel tłumaczyć się będzie przed stołecznym sądem?

Otóż, jest to niemal dokładnie ten sam zbiór, z tym że Jacek Trznadel nie opatrzył go dziwacznym podtytułem, bo to żadna "pierwsza" książka. "Karsov w nocie od wydawcy do t. 19 przemilcza istnienie tego mojego wydania, co stanowi oszustwo bibliograficzne – pisze Jacek Trznadel w swoich »Uwagach do procesu: Nina Karsov versus Jacek Trznadel« (na prawach rękopisu). – Jeśli mojego wydania nie było, o co został wytoczony proces?" [zobacz całość].

Najpierw jednak niezbędne wyjaśnienie. Józef Mackiewicz swoją książkę o Katyniu, czyli Zbrodnię katyńską w świetle dokumentów, tyle że bez przedmowy gen. Andersa, przerobił – jak pisał – "ze ściśle dokumentarnej na bardziej strawnie opisową" i wydał po angielsku (trzy edycje The Katyn Wood Murders), niemiecku (dwie edycje), francusku, hiszpańsku. W sumie miała ona osiem tłumaczeń. Pisana była, naturalnie, po polsku, na angielski przełożył ją Lew Sapieha.

W roku 2009, 24 lata po śmierci Józefa Mackiewicza, w opustoszałej parafii księża gospodyni baje sobie a muzom: "W roku 1980 londyński »Dziennik Polski« niespodziewanie ogłosił nieudolny, anonimowy przekład z angielskiego fragmentów książki The Katyn Wood Murders. Z myślą o publikacji sprowadziłam wtedy z Biblioteki Instytutu im. Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku kopie polskiego oryginału. Ale Mackiewicz powiedział: ukazało się już tyle innych prac o Katyniu, że wydawanie teraz tej pierwszej książki umniejszałoby jej znaczenie. Pomna tych słów, nie chciałam wydawać oryginału książki The Katyn Wood Murders. Najważniejsze teksty Józefa Mackiewicza o Katyniu zostały przedrukowane w tomach Fakty, przyroda i ludzie oraz Nudis verbis. Teraz jednak uznałam, że edycja Dzieł nigdy nie będzie kompletna bez tej książki. Biorę też pod uwagę fakt, że chociaż w ciągu prawie 30 lat, które minęły od tamtej decyzji Mackiewicza, opublikowano jeszcze znacznie więcej książek o zbrodni katyńskiej, tylko tę napisał Polak, »który TAM był, i odkopanie grobów katyńskich widział na własne oczy«".

"Teraz jednak uznałam...". Cóż takiego uznała księża gospodyni? Że na sprawie sądowej wyjdzie – bo wyjść musi – skrywanie przez nią pod korcem przez ćwierć wieku w pismach Józefa Mackiewicza sprawy Katynia!

Paradoksalnie, o publikacji tej akurat książki w Polsce mógł pisarz w swoim czasie, istotnie, nie myśleć. Ale też nie miałby nic przeciwko temu. Z tego, że wreszcie może być czytany przez rodaków w kraju mógłby się tylko cieszyć. Mam nawet nieodparte wrażenie, że i tę gospodynię pogoniłby w którymś momencie ze swojej parafii gdzie pieprz rośnie. Ale to jest jedynie "gdybanie". Na razie na opuszczonej parafii szarogęsi się osoba, która twórczość Józefa Mackiewicza, z sobie znanych powodów, wykorzystuje w grach i gierkach wywołujących – do wyboru – irytację, złość i gniew. To wszystko razem, proszę wybaczyć, jest najzwyczajniej w świecie – wstrętne.

powrótstrona główna